8-10.06.2009 Wycieczka do Czech i Austrii

WYCIECZKA SZKOLNA DO CZECH I AUSTRII

Na wycieczkę pojechali uczniowie naszego gimnazjum, którzy na pierwsze półrocze nie otrzymali ocen semestralnych niedostatecznych i zachowania nagannego - był to dla tych osób wyjazd nagrodowy bezpłatny. Dzień pierwszy: mieliśmy zebrać się o godzinie 4.45, ale jak to zwykle jest czekaliśmy... Obowiązkowa(!?) kontrola autokaru przez Panów Policjantów... no i można było jechać. Kierunek BRNO. A w Brnie brniemy ulicami (czystymi) do kościoła św. Jakuba – najstarszej świątyni w Brnie. Co dziwne świątyni niemieckiej - jednak podróże kształcą. Na rynku podziwiamy kolumnę "morową" Matki Boskiej, dom pod atlantami, dom panów z Lipy, Pałac Kloinów i inne zabytki neoklasycystyczne. Idąc dalej podziwiamy Stary Ratusz z portalem Pilgrama i zastanawiającym elementem tego portalu – krzywą wieżyczką. W przejściu "pod krokodylem" słuchamy opowieści podobnej do krakowskiej legendy o smoku wawelskim. Stary Rynek zaprasza do zakupów świeżych truskawek i czereśni na targu warzywnym oraz zachwyca nas fontanną Parnas. Spod fontanny w oddali, w zaułku, widzimy Kościół Braci Kapucynów, a my oślą bramą (zastanawiająca nazwa – chyba nie odnosi się do nas) idziemy do katedry św. Piotra i Pawła przylegającej do zachowanego fragmentu murów miejskich.

Wracamy do autobusu i jedziemy do Vranovska Ves pod Znojmem. Tam mamy spać przez dwie noce. I czeka tam nas niespodzianka – w pokojach mamy telewizory, pokoje do wyboru 2- 3- 4- osobowe. Kto chce "dwójkę" ma "dwójkę", kto chce liczniejsze nocne towarzystwo ma "czwórkę". No i jeszcze basen! Co prawda płytki ale basen – tego się nie spodziewaliśmy! Super.

Dzień trzeci: to już koniec, pakujemy się. Jeszcze tylko jakaś przepaść i jaskinia Macochy w Moravskim Krasie. Prawie śpiąc dojeżdżamy. Budzi nas widok z platformy widokowej – nie widać dna przepaści. Dopiero po zejściu na dolną półkę widokową widzimy dno. 150 czy 170 metrów to jest coś, a tyle metrów ma przepaść. Musimy trochę poczekać, żeby wejść do jaskini. I wtedy zaczęło się. Z początku niewinny drobny deszczyk... a plecaki i peleryny zostały w autobusie – tak kazał przewodnik (bo jest blisko). Potem strumień wody na ścieżce, którą schodziliśmy zamienił się w krótkim czasie w potok a chwilę później w strumień błota! No i na zakrętach fontanny błota!!! SZOK! Nie można ufać przewodnikom, nawet jeżeli są nimi himalaiści. Nie wchodzimy do Jaskini Macochy tylko idziemy do Skalnego Młyna, gdzie ma podjechać autokar z naszymi SUCHYMI rzeczami. Jak miło założyć coś suchego!!!

W drodze powrotnej wstępujemy do Boskovic i zwiedzamy zamek, podobny do bolkowickiego oraz przechodzimy przez dzielnicę żydowską, jedną z największych i najlepiej zachowanych w Czechach. A potem już do domu mijając po drodze zamek w Ząbkowicach Śląskich, krzywą wieżę ząbkowicką liczne macdonaldy, w których niestety nie robimy przerwy. Późno dojeżdżamy do Pigłowic – jeszcze tylko kąpiel w domu i można spać... i nie wstawać o wpół do szóstej żeby zdążyć na śniadanie.